
Witam Was po długiej przerwie… I na samym początku
chcę się usprawiedliwić. Moja nieobecność spowodowana jest nową pracą oraz
kursem na prawo jazdy ;) Wciąż tworzę, choć już mniej (doba powinna mieć chociaż
36 godzin!). Postaram się jednak lepiej zorganizować i znaleźć ciut więcej
czasu dla rękodzieła i bloga – trzymajcie kciuki :)
Nie wiem czy i Wam zdarza się czegoś nie doczytać, w
zachwycie zamówić, a potem – przy otwieraniu paczki – zdziwić się rozmiarem. Ja
przerobiłam to już kilkakrotnie, ale na szczęście nigdy nie był to dla mnie
duży problem ;) Tym razem „udało” mi się w ten sposób odkryć zakładki w wersji
mini. Oto pierwsza z nich (zamówiłam 3 :P). Bardzo prosto – jedna z moich ulubionych serwetek i
dużo lakieru. Wisienką na torcie są perełki zamiast zwykłych koralików.
Kolejna zakładka – już pełnowymiarowa – to moja
pierwsza styczność z papierem ryżowym. Muszę przyznać, że pracuje się z
nim świetnie i na pewno nie raz wykorzystam go w swoich pracach ;)
Zbliżenie na piękny papier i moje nieudolne cieniowanie :P |
Zakładkę postarzyłam w kilku etapach – najpierw postarzanie
cukrem (efekty dość średnie – będę jeszcze z tym eksperymentować), po przyklejeniu
motywu i poprawieniu napisu (transfer z atramentówki jest niestety gorszej jakości
niż ten z laserówki) przetarłam całość bitumenem, a po jego wyschnięciu – dodałam
jeszcze kropeczki za pomocą starej szczoteczki do zębów i tego samego
preparatu. A potem już tylko lakierowanie i szlifowanie. Na drugiej stronie
wykorzystałam grafikę z Far Far Hill (klik) – możecie znaleźć tu mnóstwo
świetnych teł – wiele z nich jest darmowych (myślę, że doskonale nadadzą się do
scrapbookingu). Ja „swoje” tło wydrukowałam na papierze śniadaniowym i przykleiłam
metodą „na żelazko”. Po czym potraktowałam całość bitumenem, ale
nierównomiernie, najmocniej przyciemniłam brzegi. I rzecz jasna – dużo lakieru
;)
Na koniec porównanie wielkości obu zakładek.
No i puszka… Przybory moje (głównie piśmienne, ale nie
tylko) czuły się źle w swoim pojemniku. Było im ciasno – tak bardzo, że albo
nie chciały w ogóle ze mną współpracować, albo rwały się do pracy wszystkie,
jednocześnie ;) Dlatego postanowiłam zrobić coś specjalnie dla nich. I tak
powstała puszka. Na niej również pojawił się papier ryżowy – tym razem ćma. Fanką
ciem nie jestem (raczej antyfanką), ale wielkość obrazka pasowała jak ulał na
puszkę ;) Aplikatorem z pastą akrylową zrobiłam fantazyjne zawijasy, które
pomalowałam na brąz. Po wyschnięciu przetarłam je pastami: złotą oraz brązową. A
potem – standard, czyli lakierowanie ;)
Podobają się Wam moje twory?
Pozdrawiam,
Au-une